niedziela, 4 czerwca 2017

dziennik maturzysty #6

od ostatniej matury: 16 dni 8h 14min

Doczekałam się! Upragnione wakacje, długie jak jeszcze nigdy i nadal pełne niewiadomych... Ale nareszcie można robić to, na co wcześniej nie starczało czasu. Spełniać marzenia. I odetchnąć z głębi płuc. Chociaż na pewien czas szkoła znika z listy zmartwień.

Jednak inne problemy zostają. Wyłażą na wierzch, dopuszczone do głosu przez brak przykrywki zwanej maturą. Kłębią się pod skórą i swędzą albo bombardują z zewnątrz, budząc zahibernowane uczucia. Czy tego naprawdę było zawsze aż tak dużo? I jeszcze ta nieznośna potrzeba zrobienia czegoś. Jakby nie wystarczało to, że jestem - a podobno wystarcza.

Teraz bardziej niż wcześniej dociera do mnie ogrom świata, ilość możliwości, szans, potencjalnych porażek, i teraz rzeczywiście mnie to przeraża. Czeka mnie większy przełom niż te, których doświadczyłam. Chciałabym dobrze tym wszystkim pokierować, a przy okazji znaleźć ujście dla całej tej młodzieńczej energii, która we mnie tkwi. Duże wyzwanie...

Matura wydaje się przy tym taka nieistotna.