niedziela, 14 lutego 2016

Zakochani i chorzy psychicznie?

A jednak. Znów tu jestem. A co to oznacza???

BĘDZIE POST WALENTYNKOWY. Albo coś w tym stylu. I już. Kropka. #mainstream

Zastanawiałam się dziś, jak to jest z tym świętym Walentym. I jakie to wspaniałe, że to patron zakochanych i, jednocześnie, chorych psychicznie. I jak pięknie się składa, że niezależnie od mojego "statusu związku" mogę twierdzić, że to moje święto (jak wiadomo, ludzie dzielą się na dwie kategorie - "chorzy psychicznie" i "niezdiagnozowani") :D

Ale teraz przejdę do sedna, bo nie chcę Was dziś zbytnio zanudzać. Dziś mam dla Was zadanie! Tak naprawdę nie tylko na resztkę dzisiejszego dnia, ale na cały tydzień.

Chciałabym trochę przełamać konwencję Walentynek postrzeganych jako dzień "tylko dla zakochanych". Przejść do MIŁOŚCI jako ogółu, zostawić w tyle typowy związek, poszerzyć Walentynki do dnia "dla najbliższych". No bo okej, jesteś w związku, ale czy z całego świata tylko tę jedną osobę kochasz? uważasz za bliską? tylko tej jednej osobie ufasz, tylko tej jednej osoby nie chcesz stracić? A jeśli aktualnie jesteś singlem, to dlaczego masz spędzić Walentynki z dołem (nawet jeśli jest bardzo mały i chowasz go bardzo głęboko)? Może chciałbyś, mimo wszystkich plusów i minusów tego dnia, zrobić coś więcej?

Zadanie brzmi tak: W tym tygodniu zrób coś dobrego dla kogoś, kto jest Ci szczególnie bliski. Pokaż tej osobie, że jest dla Ciebie ważna. Podziękuj za wszystko, co dla Ciebie zrobiła. Jednej osobie, może trzem, może piętnastu, nieważne, to już zależy od Ciebie. I pamiętaj, "coś dobrego" to bardzo szeroka definicja :)

Ja od razu chcę podziękować wszystkim (i każdemu z osobna), którzy tu zaglądają i czytają tę moją paplaninę. A w szczególności dziękuję tym, od których dowiaduję się, że ta paplanina w czymś im pomogła. To najwspanialsza wiadomość, jaką mogę od Was otrzymać!

A tymczasem - stay tuned!


Tradycyjnie - odrobina muzycznej inspiracji na koniec!

czwartek, 11 lutego 2016

Opcja (prawie) walentynkowa

To miał być post walentynkowy. O trzech walentynkowych frakcjach społecznych, o relacjach międzyludzkich i przetrwaniu, gdy jesteś zmuszony ("ZMUSZONY", nie "to jest mój wybór"!) spędzić 14 lutego samotnie. Ale chyba jednak nie będzie.

Siedzę sobie już od dobrych kilku dni w Warszawie, po 4 dniach w prawie bezludnych Sudetach. Siedzę i po cichu obserwuję. I nie jest dobrze: pogoda znowu dołuje, przytłacza i aż fizycznie męczy, a ludzie jakoś tak po prostu się poddają... Społeczeństwo zdominowały smutne spojrzenia rzucane spomiędzy czapki i szalika naciągniętego na twarz. Uśmiechy w większości przypadków przypominają raczej wymuszone grymasy niż te piękne, promieniejące zjawiska zrodzone ze szczerej radości. A mnie aż boli od takiego widoku...

Najgorsza jest jednak powszechna frustracja wśród bliskich. Najtrudniej mi sobie z nią poradzić i wystawia na próbę moją (bardzo słabą) cierpliwość. Moja droga rodzicielka żartuje, że "to wszystko przez widmo Walentynek", chociaż osobiście zrzuciłabym odpowiedzialność na porę roku, pogodę i nadchodzący koniec ferii. Tylko po co zrzucać odpowiedzialność na cokolwiek, skoro to JA i tylko ja mogę zbudować swoją radość?

No właśnie. Niezależnie od tego, ilu i jakich mam przyjaciół, jak samotnie się dziś czułam albo jak bardzo zmokłam na deszczu, mogę się cieszyć. Wszystko zależy od perspektywy. Oczywiście, łatwo powiedzieć: "Spójrz na to z innej strony!", a znacznie trudniej zrobić... ale czy nie można spróbować?

"Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku".

Wyzywam dziś każdego z Was do zrobienia pierwszego kroku w stronę osobistego szczęścia. Chociaż takiego maleńkiego. Odrobinki radości z tego, że przeżyliśmy ten dzień, że zjedliśmy dobry obiad, że mogliśmy porozmawiać z kimś, kto jest dla nas ważny. Niby nic wielkiego, a jednak tak bardzo niezwykłego :)

A to sprawiło, że uśmiechnęłam się wczoraj. Chociaż trochę się spóźniłam i tajemnicze "cóś" zza biletomatu zdążyło zniknąć - więcej uśmiechów w Warszawie, proszę!


P.S. Wyzywam Was zupełnie na poważnie. Serio, kupię pączka każdemu, kto napisze do mnie: "Hej, Julka, słuchaj, dziś miałem fatalny dzień, ale jestem szczęśliwy, bo [insert reason]"! Może być i ciastko, jeśli wolicie. Będzie dobrze pasowało do codziennej porcji szczęścia, obiecuję.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Cy tata cyta cytaty Tacyta #1

BANAŁ na dziś. Ale jaki pozytywny :)

"Przeżywaj każdy dzień, jakby to był ostatni dzień twojego życia" - to często używany frazes, ale kto ma na to energię? A jeśli akurat pada albo złapałeś przeziębienie? To nie jest zbyt praktyczne. Znacznie lepiej próbować być dobrym, odważnym i przebojowym, tak żeby coś po tobie zostało. Nie trzeba od razu zmieniać świata, tylko ten kawałek wokół siebie.
David Nicholls