poniedziałek, 14 stycznia 2019

MAKE MUSIC NOT WAR

Czasami wstydzę się tego, że ja i oni to jeden i ten sam gatunek.


Czy odpowiadanie skrajnością na skrajność to skuteczny środek przeciwdziałaniu złu?

Dlaczego nie potrafimy dotrzeć do człowieka, który jest rzeczywiście człowiekiem, a nie jakimś obiektem określonym tylko przez swoje poglądy? Dlaczego opinie, które każdy może mieć przecież swoje własne, przesłaniają nam uniwersalne wartości? Co się stało z dobrem, z miłością? Z najzwyklejszym, podstawowym szacunkiem do siebie nawzajem?

Przyczepiamy etykietki i idziemy na wojnę z tymi z innych szufladek w katalogu.

Wydaje nam się, że jesteśmy bezpieczni za barierą internetu i własnej obojętności. A gdzieś kawałek dalej cierpią ludzie. Czasem to agresja, czasem mowa nienawiści, rzeczy, których nie potrafimy sami zmienić, a odpowiadanie tym samym tylko pogorszy sytuację. Ale czasem wystarczy odsunąć na bok swoje przekonania, pewność siebie, dumę, spojrzeć bez tych wszystkich filtrów, wpojonych, nabytych, wyuczonych. Patrzeć bez uprzedzeń. Nauczyć się kochać.


P.S. Może to wszystko brzmi trochę nieskładnie i bez sensu. Nie chcę nic pisać na siłę. Ten tekst jest tylko skrótem myśli, które międlą się we mnie od dobrych kilku lat. Jak widać, powoli (bardzo powoli) nabierają kształtu. Może jeszcze kiedyś rozwinę ten temat, bo wiele sytuacji skłania mnie do tego typu przemyśleń, oscylujących wokół tematu jednostki we współczesnym społeczeństwie i tych straszliwych deformacji w tym, jak ludzie postrzegają siebie nawzajem. Nie rozumiem tego i pewnie nigdy nie będę rozumieć, ale może chociaż odrobinę zbliżam się w ten sposób do Prawdy. I chyba warto, mimo że samo myślenie o tym wszystkim okropnie boli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz