środa, 3 maja 2017

dziennik maturzysty #1

do pierwszej matury: 18h 29min

Godzina zero coraz bliżej. Stres i niepokój powoli narastają, chowając się czasem pod warstwą błogiej obojętności. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Czas na działanie i naukę dobiegł końca, teraz pozostaje tylko najdłuższa egzaminacyjna bitwa w całym moim życiu.

16 dni. 8 egzaminów pisemnych, 2 ustne. Jakoś trzeba przez to przebrnąć.

Spotkałam się z określeniem, że matura to zjawisko zbiorowe - w kontekście maturzystów jako grupy ludzi napędzających nawzajem swój stres. Nie do końca się z tym zgadzam. Moim zdaniem zjawisko obejmuje znacznie szersze grono: rodziny, które mają pewne oczekiwania; nauczycieli, którzy często wyniki z matur traktują jak wyznacznik ich poziomu nauczania i skuteczności pedagogicznej; starszych kolegów, którzy przy każdej okazji chętnie wspomną o tym, że "maturalne piekełko" mają już za sobą. My, maturzyści, postawieni przed koniecznością zmierzenia się nie tylko z maturą, ale i z presją otoczenia, nie chcemy już powiększać tych negatywnych odczuć. Widzę między nami ogromne wsparcie we wspólnej niedoli i jestem za nie wdzięczna.

Nadal nie potrafię wyobrazić sobie swojego życia po maturze. To będzie jakiś koniec, ale jaki? Co później? Może dobrze, że nie wiem - przynajmniej się nie rozczaruję.

Czy matura to rzeczywiście najważniejszy egzamin mojego życia? Okaże się niedługo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz